Początek , czy koniec kryzysu w UE ?
Początek czy koniec kryzysu w UE ?
Ciekawe, czy my się dowiemy kiedy kryzys gospodarczy się skończył ? Czy też sami odczujemy koniec tego kryzysu, czy tylko usłyszymy w mediach, że go mamy za sobą. Wirtualna księgowość, która powinna zostać nagrodzana Noblem, umożliwia takie manipulowanie danymi, że nawet ożywia na giełdzie biznesowe trupy. Giełda nadmuchiwana przez wirtualne pieniądze, krażące po świecie jak przysłowiowy zły szeląg, umożliwia tworzenie „cudów”. Prawdopodobnie o tych cudach wspominał kandydat na premiera Donald Tusk, obiecując te cuda Polakom przed ostatnimi wyborami. W Polsce kryzys dopiero się zaczyna. Pełza jak ociężały żółw, ale wkrótce dogoni / w kryzysie / najbardziej rozwinięte kraje świata.
To jest kolejny paradoks, a może prawidłowość, że kraje które wygrały II wojnę światową, jak USA , Rosja, Anglia i Francja pierwsze wpadły w sidła kryzysu.
Te sidła zastawione zostały na nich przez globalnych, ponadnarodowych, spekulantów. Natomiast kraje, które przegrały II wojnę światową, czyli Niemcy i Japonia są obecnie przodujące w rozwijaniu najtrudniejszych technologii i wzorem jakości produkcji.
Polska przegrała wojnę, ale przedłużona okupacja w strefie rosyjskiej nie pozwoliła jej się rozwinąć proporcjonalnie do pracowitości i zdolności Polaków. Teraz Polska znalazła się w strefie „dobrowolnej okupacji” brukselskiej i tam również ma niewiele do powiedzenia we własnej sprawie.
Chiny to oddzielny temat i niezwykły kraj, który obudzili amerykańscy biznesmeni w trosce o własne zyski, a który wymknął się spod ich kontroli.
Czyżby zwycięstwo militarne w II wojnie światowej było odwleczoną klęską gospodarczą ? Konsumowanie zwycięstwa i chwile względnego dobrobytu rozleniwiają wyobraźnię i dyscyplinę pracy, która jest istotą sukcesu gospodarczego. Klęska wojenna mobilizuje i dyscyplinuje mądre narody i to właśnie skromność i jakość pracy jest istotą sukcesu. Kraje zwycięskie bawią się pieniądzem, przelewając go z pełnego skarbca w łatwe i szybko przynoszące zyski biznesy, a to demoralizuje i tylko odwleka przegraną w tym światowym wyścigu.
To są banalne prawdy, ale mówione w okresie kryzysu są wręcz nieznośne dla rządzących polityków. A politycy zaczynają mówić jak aktorzy szekspirowskich dramatów. Prezydent Czech Vaclav Klaus podpisał Traktat Lizboński wygłaszając dramtyczne oświadczenie: „ Nie mogę zgodzić się z jego treścią , skoro poprzez wejście Traktatu Lizbońskiego w życie, wbrew politycznemu poglądowi Trybunału Konstytucyjnego, Republika Czeska przestanie być suwerennym państwem. Ta zmiana - na dziś i na przyszłość – legitymizuje dążenia tej części naszego społeczeństwa, dla której sprawa naszej narodowej i państwowej egzystencji nie jest obojętna i która nie chce się z tym rezultatem pogodzić” – to cytat z oświadczenia prezydenta Vaclava Klausa. „Informuję, że Traktat Lizbońki podpisałem dziś o godzinie 15” – napisał na zakończenie własnego oświadczenia.
Ten fragment oświadczenia sprowadza się do słynnej formuły „ Nie chcę , ale muszę” – którą dobrze znamy. Ambiwalentność ocen jest w polityce metodą dyplomacji urzędników średniego szczebla, jednak prezydent powinien powiedzieć „nie”, lub zdecydowanie „tak”. Prezydent Kaczyński również powiedział „tak” , dla Traktatu Lizbońskiego, co spowodowało ogromne zamieszanie u jego zwolenników, jak i jego nowych przeciwników.
Jak nas informuje Gazeta.pl , cytuję : Maciej Eckard ,
PiS-owski wicemarszałek województwa kujawsko-pomorskiego zmiażdżył na swym blogu prezydenturę Lecha Kaczyńskiego . – „Elektorat jest zdegustowany miałkoscią upływającej kadencji. Przegra, bo nie potrafił w porę przejrzeć się w lustrze własnych ułomności”- koniec cytatu.
Na zarzuty polityków PiS, nie zgadzających się z wypowiedziami Eckarda, polityk ten odpowiada: „ Moje dobre rady nie oddalą mnie od PiS. Kiedyś głosowałem na Lecha Kaczyńskiego i tylko tłumaczę, dlaczego już tego nie zrobię. I jeśli ten wpis nie wszystkim się spodobał, trudno – taki urok demokracji”- koniec cytatu.
Skończyły się żarty, zaczęły się schody. Po podpisaniu Traktatu Lizbońskiego przez prezydenta Klausa, od stycznia 2010 roku Unia Europejska zacznie być zarządzana wedle nowych, zmodyfikowanych zasad. Urzędnicy wybiorą prezydenta UE. Unijna Rada zwykłą większością głosów będzie podejmowała decyzje w imieniu całej UE. Narodowe parlamenty przekształcą się w podrzędny magiel w którym wybierani przez naród posłowie otrzymają wygodne synekury i plac do peryferyjnych zabaw na sejmowym trzepaku.
4 listopad 2009
www.wojciechborkowski.com