Taśmy WPROST i "Telewizja Diaspora"


Taśmy WPROST i "Telewizja Diaspora"

Tygodnik WPROST opublikował rozmowę dwóch ministrów nagraną w miejscu prywatnym, bez zgody właściciela lokalu. Wyobraźcie sobie, że to się stało w waszym domu, do którego zaprosiliście znajomych,
a za parę miesięcy w gazecie ukazuje się zapis rozmów waszych gości.
Właściciel warszawskiej restauracji gwarantuje klientom prywatność w jego własnym lokalu. Ci dwaj ministrowie byli prywatnymi gośćmi właściciela restauracji. Nagrywający ich rozmowy agent lekceważył zasady prywatności i gościnności. Tygodnik WPROST publikując nagrane rozmowy miał pełną świadomość, że zrujnuje reputację właściciela i narazi go na straty wynikające z upadku prestiżu firmy.
Polityczna walka na taśmy kompromituje demokrację. Po taśmach nagrywanych w kawiarniach, możemy czekać na taśmy z sypialni, ze szpitala, lub spowiedzi. Cynizm komercyjnych mediów nie zna granic. Walka równie cynicznych polityków sprowadza politykę do poziomu pojedynku gangsterów, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone.
Korporacje ponadnarodowe narzucają małym krajom nowy kodeks "honorowy" prostytutki. Politycy polscy przyjmują jednak ten brak stylu i szacunku dla własnej osoby jako "garnitur" europejskości.
Czytelnicy tych zapisów, które WPROST zamieszcza w internecie, poznają niezbyt elegancki styl tych prywatnych wypowiedzi. Dorośli ludzie wiedzą jednak, że każdy normalny człowiek mówi różnymi "językami" w czasie prywatnych rozmów. Innym językiem mówimy do rodziców, innym do narzeczonej, innym do policjanta, a jeszcze innym do kumpla w kawiarni.
W czasie oficjalnych wystapień używamy oficjalnego języka. Ważne jest jednak to, co chcemy wyrazić, a w rozmowach opublikowanych we WPROST nie ma nic nagannego, poza epitetami wobec innych polityków.
Zjawiskiem naprawdę groźnym dla demokracji jest posługiwanie się taśmami z prywatnych rozmów jako bronią niszczącą przeciwnika politycznego. Miejmy nadzieję, że polskie służby specjalne odnajdą agenta, lub gangstera, który nagrał te prywatne rozmowy i zapis ten sprzedał tygodnikowi WPROST. Wolność, która jest prawem do prywatności, powinna być chroniona jak niepodległość.
Drugą kuriozalną sprawą ostatniego tygodnia było wystąpienie ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego w izbie wyższej polskiego parlamentu.
Minister Sikorski poinformował zebranych o bliskich ukończenia pracach nad projektem nowego rządowego programu współpracy z diasporą polską.
Proponuje się w nim - mówił minister - by w miejscu pojęcia "Polonia i Polacy za granicą", zacząć używać termin "diaspora polska" lub "diaspora narodowa"- koniec cytatu.
Propozycje ministra potwierdzają jego uczulenie na sam dźwięk słowa "Polonia". To piękne słowo "Polonia" kojarzy się Polakom z Polską.
Komu więc przeszkadza termin "Polonia"?
Ministerstwo Spraw Zagranicznych bierze czynny udział w likwidacji "Telewizji Polonia". Proponuję nazwanie nowej telewizji "Telewizją Diaspora".
Czy obsesje urzędników MSZ trzeba leczyć zmianami nazw
i wprowadzeniem nowych pojęć w produkowanych przez nich dokumentach. Od kiedy polską politykę zagraniczną przekazano Brukseli,
to urzędnicy tego ministerstwa się nudzą, jak dzieci w czasie deszczu.

15 czerwca 2014
www.wojciechborkowski.com