Co w nas publiczne , a co prywatne ?


Co w nas publiczne, a co prywatne ?

Czy oficjalnie wygłaszane przez nas opinie, przeznaczone na użytek publiczny, różnią się od tych wygłaszanych w gronie kolegów?
Czy różnica między deklarowanymi publicznie poglądami, a opinią, którą wygłaszamy prywatnie, jest dramatycznie duża, czy niewielka? Czy osoba publiczna, działacz społeczny, może być zbitką dwóch nie przystających do siebie osobowości, egocentrycznego cynika i spolegliwego z narodem polityka?
To są pytania, które humaniści zadają sobie od kilku tysięcy lat, a które nie docierają do politycznych elit. Przez tysiąclecia, władza się sama wybierała i sama kompromitowała, wciagając niewinne narody w otchłań wojen, nędzy i upadku. Obecnie praktykowana demokracja, próbuje rozpoznać takie niebezpieczeństwa, ale ma bardzo krótką historię i niewielkie doświadczenie. Próby wyeliminowania z życia publicznego osobników cynicznych i karierowiczów najczęściej bywają spóźnione o kilka lub kilkadziesiąt lat.
Co kilka miesięcy przez polską scenę polityczną przetaczają się skandale z pogranicza polityki, plotki i prywatnych opinii celebrytów politycznych.
Poznajemy drugie, inne oblicze politycznych elit, które były skrywane przed nami za zasłoną banałów, wygłaszanych przez tych polityków na forum publicznym.
Słynne wpadki Zbigniewa Chlebowskiego na cmentarzu, podsłuchy w pokojach posłów Samoobrony, czy PSL, okazały się "niewinnymi" potknięciami w porównaniu z rozmowami obecnych elit w czasie meczu piłkarskiego Polska-Ukraina. Dziennikarze tygodnika "Nie" Robert Jaruga razem z red. Marszałem nagrali te rozmowy za pomocą ultraczułego mikrofonu kierunkowego. Zapisy tych rozmów dostępne są na stronach internetowych i czytane przez setki tysięcy Polaków. Jak na razie nie ma żadnej oficjalnej reakcji "bohaterów", prowadzących te "dialogi na cztery nogi". Do próby wyciszania problemu i oswajania nas z nizinami intelektualnymi elit, biorących udział w tej "menelowej sensacji", nie włączyły się również dzienniki i tygodniki "głównego nurtu". Tak jakby sprawy nie było. Po kilku tygodniach sprawa przycichnie i celebryci wrócą do polityki, wygłaszając obłe frazesy, podkreślając przy tym ogrom pracy jaki wkładają codziennie dla ratowania Polski przed nadciągającym kryzysem.
Czy te "wielkie tytuły" polskich gazet zachowują odpowiednią równowagę w rozdzielaniu pouczeń i pochwał? Dwa tygodnie temu, prawie wszystkie ważne polskie gazety dołączyły się do nagonki na abp.Głódzia, zapoczątkowanej doniesieniami tygodnika "Wprost". Mając to świeżo w pamięci, wypada chociaż zamieścić krótki komentarz, odnoszący się do zapisu rozmów na Stadionie Narodowym w czasie obecności 55 tys. kibiców, czyli bliskich sercu wyborców.
"Gwizdajcie , debile gwizdajcie..." - mówi jeden z "bohaterów", który zwraca się do kibiców, własnych wyborców i stałych słuchaczy telewizyjnych wynurzeń.
Ta sprawa powinna mieć swoją historię w polskich mediach, a może w polskim sądzie jeżeli bohaterowie tych rozmów poczują się dotknięci naruszaniem ich wrażliwej prywatności.
O innej, również ciekawej sprawie pisze Newsweek.pl, cytuję : "Prezes PZPN Zbigniew Boniek przekonuje Donalda Tuska do zmiany ustawy hazardowej, która zabrania reklamować się firmom bukmacherskim"- dowiedział się "Newsweek".
Włoski tabloid podał sensacyjną informację nt. Bońka, którą prezes PZPN dementuje. Choć włoska policja nie zdradziła jeszcze szczegółów, to informacje o Bońku przedostały się do prasy. Według informacji tabloidu, znajdujący się na podsłuchu włoskiej policji Carlo Tarricone miał rozmawiać z "Zibim". Firma braci Tarricone zajmuje się hazardem w internecie.
Prezes PZPN twierdzi, że nigdy, osobiście, nie poznał rozmówcy.
Jak się okazuje, tabloidy zastępują "poważne" media w ciężkiej i niewdzięcznej pracy. Hazard internetowy obok internetowej pornografii jest największymi ogłupiaczem młodych ludzi. Wydając pieniądze na państwowego Lotka budujemy obiekty stanowiące wspólne dobro. Pieniądz wydawany na internetowy hazard bogaci bogatych i wymyka się spod naszej kontroli.
Całe szczęście, że są jeszcze sprytni podsłuchiwacze rozmów osób publicznych.
Do polityki idzie się z własnej woli, a nie z łapanki. Osoby nas reprezentujące i ustanawiające prawo, powinny mieć jedną twarz w każdej sytuacji.
Et semel emissum volat irrevocabile verbum - słowo raz wypuszczone / z ust / fruwa bezpowrotnie.

4 kwietnia 2013
www.wojciechborkowski.com