Za internetową bramą


"Za internetową bramą"

XXI wiek zadziwia nas nieprawdopodobnie szybkim rozwojem internetu,
który powinien rozwinąć i uprościć możliwość komunikowania się między władzą a społeczeństwem i odwrotnie, między społeczeństwem a władzą.
Witryny społecznościowe rodzą się jak grzyby po deszczu, ale zupełmie nie działa sprzężenie zwrotne, władza - wyborca, urzędnik - petent.
Urzędnicy i politykierzy pozostają za "internetową bramą", strzegąc tajemnicy elit, które same tworzą decyzje polityczne. Wyborcom koczującym po drugiej stronie bramy, przekazuje się już gotowe decyzje w postaci bezdyskusyjnych uchwał.
Od kilkunastu już lat politycy pozostają po jednej stronie "internetowej bramy", a wyborcy szamoczą się z własnymi problemami po drugiej stronie tej bramy.
Polityka zaczyna przypominać technologię "in vitro". Zapłodnienie /decyzja/ następuje poza organizmem wyborców, a wyborcom pozostawia się problem donoszenia ciąży. Wyborców nikt nie pyta się o ich opinie, czy oni sobie życzą aby to "kukułcze jajo" decyzji o nowej wojnie, czy o kolejnej awanturze politycznej obciążało tylko wyborców.
Czas przed wyborami w Polsce powinien uruchomić aktywność wyborców usypianych przez media tabloidowymi sensacjami. Czy dyskusja przed wyborami prezydenckimi spełnia te rolę, o jakiej marzyli twórcy etosu Solidarności?
Do takiej dyskusji nie zachęcają media "głównego nurtu", które podają informacje w postaci pigułki usypiającej wrażliwość wyborców lub suplementują układ nerwowy wyborców dawkami informacji umożliwiającymi "oczyszczenie" wyborcy ze współodpowiedzialności za stan kraju.
Wyborca po odsłuchaniu improwizowanej kłótni celebrytów politycznych, sam się zwalnia z odpowiedzialności za państwo, pozostawiając decyzję innym wyborcom. Coraz częściej można usłyszeć opinię wygłaszaną przez telewidzów, po co ja tam będę chodził na te wybory, jak i tak oni zrobią to, co im rozkażą banksterzy.
Przykładów wszechwładzy nowej globalnej elity mamy w Polsce zbyt wiele. W ubiegłym tygodniu ulicami Warszawy przeszło kilkaset osób, które mają bardzo poważne powody do frustracji.
To już druga manifestacja zorganizowana przez grupę Stop Bankowemu Bezprawiu, która określa się jako "wielomilionowy ruch bankowych klientów, oszukanych na tzw. kredytach frankowych, polisolokatach i innych podejrzanych instrumentach finansowych". Wśród grupy osób protestujących w Warszawie najwięcej jest właśnie frankowych kredytobiorców.
Osobiste dramaty wielu rodzin, które wzięły zagraniczne kredyty na terenie Polski, dopuszczone legalnie przez polskie władze, dotyczą tysięcy kredytobiorców.
Sprzedaż polskiej ziemi w czasie ogromnych dysproporcji cenowych między krajami UE i Polską dotyczy wszystkich Polaków, którzy za parę lat staną się parobkami na własnej ojcowiźnie.
Zapowiadane uwolnienie polskiej ziemi rolnej od zakazu sprzedaży cudzoziemcom jest tragicznym lekceważeniem realiów w świecie globalnym, pozbawionym wszelkich hamulców etycznych. Najpierw trzeba doprowadzić do wyrównania poziomów zarobków w krajach UE, a potem będzie można zrezygnować z zakazu wolnego obrotu ziemią.
Takich problemów jest w Polsce bez liku. Kombinat KGHM miał być kurą znoszącą złote jajka. "Wywieziono z Polski prawie 11mld zł aby robotnicy w Chile mieli prace. Zapowiedziano produkcję roczną rzędu 240 tyś ton miedzi, tylko nikt nie zadał sobie pytania, jak taka ilość wprowadzona na rynek wpłynie na cenę miedzi. Obserwując notowania dzisiejsze to 5620 $/tonę raczej trudno przewidywać że będzie ona rosła. "Gratuluję" analitykom z KGHM, którzy na rok ubiegły założyli cenę roczną na poziomie ok. 7100 $/tonę, a gratuluję im nie ich błędnych prognoz, ale kasy jaką biorą za takie prognozy." - pisze jeden z internautów.
Czy wyborcy mają szanse to zmienić w czasie najbliższych wyborów? Trzeba próbować i nie załamywać rąk. Czas już najwyższy na zmianę "elit".
PiS nie może czekać na ławce rezerwowych i być "etatowym opozycjonistą" przez następną kadencję prezydencką.
Każda zmiana "elit" jest lepsza od inercji i bezsilności.

27 kwietnia 2015
www.wojciechborkowski.com