Polska już pięć lat w UE


Polska już 5 lat w UE

Jak szybko minęło te 5 lat członkowstwa Polski w Unii Europejskiej. W czasach istnienia PRL-u, tworzono 6-cio i 5-letnie plany rozwoju gospodarczego, które były poświęcone budowaniu konkretnych działów gospodarki i to kosztem poziomu życia obywateli, z którymi nikt nie konsultował tych pomysłów.
W czasach po transformacji ustrojowej, nikt nie tworzy takich planów, natomiast konsekwentnie sprzedaje się to, co tamte pokolenia wytworzyły. Po pięciu latach członkowstwa w UE, nikt nie podaje ile wybudowano w Polsce elektrowni, ile hydroelektrowni, ile kilometrów autostrad oddano do użytku, ile oddano nowych mieszkań, ile powstało miejsc pracy dla zatrzymania w kraju milionów Polaków. Telewidz nie jest informowany o rozmiarach bezradności kolejnych rządów.
One medialnie rządzą, ale nie potrafią zagospodarować energii milionów Polaków, którzy opuścili Polskę poszukując pracy w krajach Unii Europejskiej. Tylko ta energia i zaradność młodych ludzi, ratuje Polskę przed oczywistą klęską ekonomiczną. Zadłużenie Polski jest ogromne, wręcz absurdalne, tak wielkie, że tamte, słynne zadłużenie PRL-u, które było argumentem dla zmiany systemu, wydaje się teraz śmiesznie małe.
Jak wielkie muszą być koszty obsłużenia takiego długu, jaka część dochodu narodowego musi być przeznaczona na zapłacenie procentów i rat tego zadłużenia, tego lepiej nie podawać w okresie uroczystości rocznicowych.
Polskie rządy po transformacji ustrojowej zajęte są konsumowaniem majątku narodowego powstałego w wyniku reżimowej eksploatacji kilku pokoleń Polaków pracujących niewolniczo w okresie PRL-u.
Majątek ten zawłaszczony przez elity komunistyczne w wyniku porozumienia przy Okragłym Stole jest konsekwentnie rozkradany. Liczba nowych mieszkań planowanych do wybudowania w całej Polsce w roku 2009 jest absurdalnie mała i porównywalna do ilości mieszkań oddawanych w Warszawie w czasach gierkowskich. Te dane są przerażające, a jednak, według badań instytucji zajmujących się badaniem opinii publicznej Polacy są zadowolenii z wejścia do UE i to w proporcji pół na pół. To jest fenomen naszych czasów. Polska i kraje Europy wschodniej, które weszły do UE, zachłysnęły się gadżetami. To te zabawki , telefony komórkowe , laptopy, odtwarzacze wideo , itd , stały się świecidełkami współczesnych konkwistadorów, którzy wymienili je z tubylcami na banki, fabryki, kopalnie. Słowianie jak Indianie, okazali się dziecinnie ufni i spragnieni zabawek. Jak długo potrwa ta „euforia”, to zobaczymy w najbliższych latach. Właśnie na naszych oczach likwidowana jest kolebka Solidarności , Stocznia Gdańsk. Przewodniczący Związku Zawodowego pracowników Stoczni Gdańsk , Waldemar Wilanowski powiedział PAP , cytuję : „Poinformowano nas , że między 11 a 15 maja ministerstwo będzie negocjowac z komisją Europejską ulepszony plan restrukturyzacyjny dla firmy. Ja już nikomu nie wierzę. Daliśmy jasno do zrozumienia ministrowi, że sytuacja wśród załogi stoczni jest bardzo napięta i w każdej chwili może wszystko wybuchnąć” – koniec cytatu.
„Rzeczpospolita” informuje nas o dramacie LOT-u, tak bliskiemu naszemu sercu. Okazuje się, że Polskie Linie Lotnicze LOT poniosły w roku 2008 rekordową stratę. Audytor nie chce podpisać rocznego bilansu, bo nie ma pewności, że firma przetrwa kolejny rok. Ratunkiem dla spółki jest wejście inwestora prywatnego, lub przejęcie przez konkurenta. Inaczej LOT czeka upadłość – czytamy w gazecie. Okazuje się, że różne są powody upaku tej kolejnej polskiej firmy. Jednym z powodów są nietrafione transakcje zabezpieczające ceny zakupów paliw. Tak to się ładnie nazywa. Cenami paliw spekulowali potentaci wolnego rynku, a ofiarą będzie entuzjasta wolnego rynku, czyli polski LOT.
Jednak „najważniejszą” informacją przewijającą się przez polskie i światowe media są przygotowania do odparcia zapowiadanej pandemii „świńskiej grypy”.
Pamiętamy histerię związaną z „ptasią grypą”.Okazuje się, że grypa jest bardzo medialna i pojawia się jako temat zastępczy w stosownej chwili.
Przytoczę tu fragment wierszyka, który napisałem kiedyś dla kabaretu z którym jestem zaprzyjaźniony.
„w dawnych czasach, to mój dziadek brał na grypę przypalankę, jak mu kielich nie wystarczał, to wypijał całą szklankę”.
Czytelnikom tego felietonu polecam jednak stosowanie się do zaleceń lekarza, kiedy nas dopadnie ta zapowiadana grypa. Musimy doczekać lepszych czasów.
Do zobaczenia na paradzie 3-majowej w Chicago.

30 kwiecień 2009
www.wojciechborkowski.com