Wojna trwa


Wojna trwa
Twórcy pierestrojki okazali się marnymi rzemieślnikami polityki. Miała być wolność i demokracja w niezależnych i samorządnych krajach powstałych po rozpadzie ZSRR, a mamy wojnę domową na Ukrainie.
Po 20 latach grabieży narodowego majątku Ukrainy nowi właściciele wykorzystali niezadowolenie nacjonalistów, którzy mieli już dość przyglądania się upadkowi Ukrainy i wyreżyserowano Majdan. Rewolucja na Majdanie przeciągała się zbyt długo, to ją przyśpieszono. Po wymianie prezydenta w stylu egipskim, przystąpiono do wprowadzania "rewolucyjnych" zmian. Oligarchowie - miliarderzy ukraińscy, doznali w tym czasie cudownej iluminacji i stali się rzecznikami narodu i jego pragnień do życia w dobrobycie i sprawiedliwości. Różnice między Egiptem, a Ukrainą okazały się jednak istotne.
W Egipcie spacyfikowano bractwo muzułmańskie, które wcześniej wybrało prezydenta, a którego usunęła armia i obiecana pomoc finansowa.
Na Ukrainie, "bractwo wschodnie" skorzystało z niewielkiej pomocy przyjaciół ze wschodu i nie dało się spacyfikować.
Po ogłoszeniu autonomii Krymu, obserwujemy teraz próbę utworzenia Republiki Donieckiej na wschodzie Ukrainy.
Tak wygląda krótki, komiksowy zapis historii wojny domowej na Ukrainie.
Na poważne publikacje przyjdzie czas po zakończeniu konfliktu. Wojna jednak trwa i jej dramat wyszedł poza granice Ukrainy w dniu katastrofy samolotu pasażerskiego malezyjskich linii lotniczych.
Samolot spadł na tereny kontrolowane przez separatystów. Obie strony konfliktu wojennego na Ukrainie oskarżają się wzajemnie o udział w tej ponurej zbrodni. Obie strony podają jako przyczynę wystrzelenie rakiety ziemia - powietrze w kierunku samolotu pasażerskiego. Nikt nie rozpatruje trzeciej możliwości, jaką może być zdetonowanie ładunku wybuchowego umieszczonego wewnątrz samolotu. Politycy tak zwanego świata zachodniego, wypowiadający się na temat tej katastrofy, opierając się na opiniach ekspertów, oskarżają o tę zbrodnię ukraińskich separatystów. Sepratyści i politycy rosyjscy oskarżają o tę zbrodnię Kijów.
Nikt nie czeka na zakończenie śledztwa. Tabloidy całego świata relacjonują wydarzenia na Ukrainie zgodnie z wcześniej ustalonym rozkładem sympatii i antypatii. Wydarzenia na Bliskim Wschodzie i zbrodnie popełniane na narodzie palestyńskim zeszły na drugi plan. W świecie globalnym, rolę cenzury przejęli właściciele mediów, a oni nie potrzebują tworzyć zapisów cenzorskich dla redaktorów. Każdy etatowy redaktor "kombinatów medialnych", czyli tych obecnie nam panujących PGR-ów internetowych, zna poglądy właściciela i zna wartość regularnego wynagrodzania płaconego za napisany tekst.
Ten mechanizm uczynił z globalnych mediów tubę globalnego folwarku, do złudzenia przypominającą czasy komunistycznej dyktatury.
Niektórzy artyści przekształcili się w czasach "wolnego rynku" we własne karykatury. Zacytuję tu fragment felietonu legendarnego Stanisława Tyma, zamieszczony w tygodniku "Polityka": "Tak zwani rosyjscy separatyści zestrzelili nad Ukrainą malezyjski samolot pasażerski. Zabili 298 osób, potem poszli na miejsce, gdzie samolot runął. Jeden z żołnierzy podniósł z ziemi ocalałą zabawkę – małego pluszowego misia. Zrobił sobie z nim zdjęcie.Uśmiechnięty jest ten żołnierz, choć jego macierzysty kraj kolejny raz okrył się hańbą, która przejdzie do historii. Dla obecnego władcy Kremla najważniejsze jest właśnie to przejście. Za wszelką cenę. Dlatego chciałbym spytać tych, którzy podjęli się sprawowania władzy na najwyższych urzędach w Europie i na świecie: czy nie widzicie, że Putin podpala kontynent? Nie zatrzyma się, nie przestanie, bo nie może. Musi dostarczać nowych zwycięstw zatruwanym propagandą Rosjanom."
Gdyby artysta Stanisław Tym był profesjonalnie uczciwy, to by napisał, że ten żołnierz nie zrobił sobie zdjęcia, tylko zrobiono z nim film, a na tym filmie, ten sam żołnierz z szacunkiem kładzie tę zabawkę na ziemi i żegna się krzyżem.
Tak to wyglądają w mediach relacje z wojny domowej na Ukrainie.
23 lipca 2014
www.wojciechborkowski.com