" z polskiego na nasze "...


"z polskiego na nasze" ...
Żyjemy w tak ciekawych czasach, że przestajemy rozumieć intencje i język polskich elit, które tworzą prawa dla wąskiej grupy ludzi, a zjadaczy chleba traktują jak stado baranów przeganianych z jednego pastwiska na drugie.
W czasach PRL-u wypasano nas na łakąch Generalissimusa Józefa Stalina, a teraz przepędzono nas na łąki Anonima Globalisty. Przez te wszystkie długie lata, dzielące Polaków od zakończenia II wojny światowej, marzyliśmy o zadomowieniu się u siebie, ale nasze "elity" nie dały nam szansy na udomowienie.
Decyzje o naszej przyszłości zapadały z dala od naszych łąk, na których nas wypasano. Język jakim posługiwali się "naczelnicy" PRL-u, przestał być zrozumiały dla przeciętnego obywatela i wtedy próbowaliśmy sobie tłumaczyć ich wystąpienia "z polskiego na nasze".
Po dwudziestu paru latach dzielących nas od transformacji ustrojowej, obecne elity mówią również tym samym językiem, jakim przemawiali do nas ich poprzednicy z PRL-u.
Tylko nie ma teraz tłumaczy z tego politycznego języka, którzy wtedy byli skupieni wokół paryskiej "Kultury".
Nie ma również kombatantów tamtego środowiska, nie ma też Instytutu Literackiego, który by tworzył publicystykę w języku wolnym od presji oficjalnego języka politycznego.
Wasalni wobec "Anonima Globalisty" publicyści, zagospodarowali media "głównego nurtu", a niedobitki "wolnych strzelców" wałęsają się po internecie, nie mając żadnego wpływu na opinię publiczną.
Konstrukcja tego nowego systemu jest perfidnie prosta. Można krytykować, protestować, kontestować, podpisywać listy protestacyjne, manifestować, itd, itp, a sprawy i tak toczą się dalej według wytycznych Anonima Globalisty. Stworzono matrix wolności w której można pozornie wszystko. Nie ma żadnego moralnego i cywilzacyjnego wzorca, który obywatele by mogli zaakceptować i naśladować. Twarzą mediów jest człowiek bez właściwości, zakochany w siebie libertyn goniący za przyjemnościami, mieszczuch zwany teraz lemingiem.
Tabloidy towarzyskie zastąpiły partyjne tabloidy PRL-owskie, a dawni redaktorzy "Sztandaru Młodych" zostali przez globalistów wyniesieni na "ołtarze" III Rzeczpospolitej. Na okrągłym stole pozostał zakalec polskiego pasztetu komunistyczno-kapitalistycznego.
Czy ten "pasztet" jest jadalny to zobaczymy za klika lat?
Ilustracją ciężkiej zapaści obecnego systemu będą losy przyszłych emerytów i rencistów III RP. Przyszli emeryci będą mogli sami o sobie powiedzieć: "sami sobie zgotowaliśmy ten los". Dyskusja wokół OFE jest również świadectwem naszych czasów. Eksperci bronią Otwartych Funduszy Emerytalnych z żarliwością dobrze wynagradzanych obsługiwaczy tego funduszu. Co będzie miał z tego emeryt w przypadku załamania się koniunktury na światowych giełdach, to można sobie wyobrazić. Po paru latach istnienia OFE efekty tego pomysłu są mizerne, wręcz opłakane. Emigracja zarobkowa młodych Polaków jest dodatkowym, najpoważniejszym zagrożeniem dla stabilności polskiego systemu emerytalnego. Zabraknie składek ludzi młodych.
Równie ważnym problemem jest polski rynek elektroenergetyczny. Adam Grzeszak z tygodnika "Polityka" przedstawia "Ciemną stronę mocy". Cytuję :" Według Polskich Sieci Elektroenergetycznych / operatora polskiego systemu energetycznego /, do 2020 roku wycofanych zostanie 6,6 tys. MW , a do 2028 roku -10 tys. MW. Dlatego prezes PSE Henryk Majchrzak przewiduje, że już w 2016 roku może pojawić się deficyt mocy. Bezpieczeństwo energetyczne wymaga, by polskie elektrownie dysponowały rezerwą 3,5 - 4 tys. MW. Tymczasem w 2012 roku były momenty - co prawda krótkie - że ta rezerwa wynosiła zaledwie 1 tys. MW. Wtedy nawet drobna awaria może doprowadzić do blackoutu."
Tego chyba nie potrzeba tłumaczyć "z polskiego na nasze". Czy polscy politykierzy zdają sobie sprawę z nadchodzących problemów?

27 czerwca 2013
www.wojciechborkowski.com

drukuj Wersja do druku