Smutny czy szczęśliwy rok 2012 ?


Smutny czy szczęśliwy rok 2012 ?

Trzeba coś zrobić z tym rokiem 2012. Ten zapowiadany koniec świata oczywiście się nie zdarzy, ale narastający smutek i orwellowska kontrola myśli i nastrojów społecznych cały czas zabija zbiorowe poczucie humoru i naturalną witalność ludzi z inicjatywą. Bankierzy tak się zasklepili w swojej chciwości, że okazują się niezdolni do odstąpienia od tradycyjnego w ich zawodzie lichwiarstwa.
Co prawda, prezydent Francji, Sarkozy, w swych przedwyborczych zapowiedziach przyrzekł, że będzie naciskał na Europejski Bank Centralny, by ten aktywnie wspierał wzrost gospodarczy Francji i UE , ale w drugiej turze wyborów prezydenckich może wygrać jego konkurent i te zapowiedzi będą tylko grą przedwyborczą. W najbliższym czasie może się również okazać, że mamy koniec "Europy bez granic", bo ten sam Nicolas Sarkozy, umizgując się do antyimigranckich wyborców we Francji, zagroził, że Francja wycofa się z Schengen, jeżeli traktat nie zostanie renegocjowany. Jeżeli te propozycje poprą Niemcy to granice mogą zostać zamknięte na dłużej, a nie tylko na czas sportowych imprez.
Pojawiają się jednak pozytywne wiadomości z Polski. Jak nas informuje Gazeta.pl, na stronach internetowych MSW pojawiło się enigmatyczne oświadczenie, w którym resort oświadczył, że wycofuje się z projektu INDECT. Wcześniej, posłanka PiS Barbara Bubula nazwała INDECT "orwellowskim systemem wielkiej inwigilacji". Co to jest ten INDECT, możemy się dowiedzieć w internecie, wchodząc na odpowiednie strony internetowe. INDECT i ACTA to orwellowskie bliźniaki mające służyć do wykrywania i liwidowania zagrożeń porządku publicznego. Jak pojemne są takie "zagrożenia", mogliśmy przekonać się, żyjąc w PRL-u.
To zagrożenie jest obecnie znacznie potężniejsze, bo wyposażone w pozbawione uczuć komputery, które pamiętają wszystko i nie przebaczają. Ten kto zarządza twardymi dyskami tych komputerów, staje się władcą świata. Ten nowy, cybernetyczny władca, może przekształcić się w bezdusznego dyktatora, a wtedy biada nam i naszym dzieciom.
W Polsce zbliża się "wielka majówka"- kolejny najdłuższy weekend nowożytnej Europy. Moja znajoma z Polski, która jest nauczycielką, wygospodarowała sobie 9 dni wolnych od pracy. Inne zawody są również "weekendowe". Na ten czas przerywa się budowy, remonty, ogranicza produkcję, która i tak jest w Polsce w zaniku. Zamiast wielkich pieców w hinduskich stalowniach nad Wisłą rozpala się ogródkowe grille. To są dni "podwójnie wolne" od pracy, bo nie uszczuplające urlopu. To jest szczęśliwy miesiąc - ten Polski weekendowy maj.
Za kilka tygodni Mistrzostwa Europy w piłce nożnej Euro 2012. Nadzieje na sukces polskiej drużyny wzrosły po sukcesie niemieckiej Borrusii Dortmund w której gra trzech Polaków, Piszczek, Błaszczykowski, Lewandowski. Trenerem tej drużyny jest Mats Hummels. Niemiecki trener dostaje oferty pracy z całej Europy. Polscy piłkarze Borrusii żartowali, że mógłby on zastąpić polskiego trenera reprezentacji, pod warunkiem, że znałby w języku polskim więcej słów niż tylko "rusz d...ę".
Czyżby język polskich trenerów piłkarskich nie różnił się od języka elity politycznej? "Wykwintny" Palikot z Ruchu Palikota przychodzi na grób byłej posłanki w czerwonym tużurku. Pokazany w telewizji, wygląda jak zabłąkany utracjusz, przypadkowy przechodzeń, który pomylił przedstawienia. Na cmentarzu towarzyszą mu kamery życzliwych stacji komercyjnych. Tego samego dnia, już w ciemnym garniturze, zaproszony przez zaprzyjaźnioną stację telewizyjną, nazywa "chamami" swych przeciwników politycznych.
Obyczaje polityków są coraz dalsze od doskonałości. Gdyby reprezentowali poziom ekstraklasy europejskiej, to znaliby więcej słów w języku polskim. Oni pozostają jednak przy "rusz d..ę".

26 kwietnia 2012
www.wojciechborkowski.com

drukuj Wersja do druku