Widowisko dell'arte na proscenium pałacu prezydenckiego


Widowisko dell'arte
na proscenium pałacu prezydenckiego
W dniu 3 sierpnia 2010 roku przed pałac prezydencki w Warszawie przyjechały wszystkie polskie stacje telewizyjne czekając na widowisko dell'arte jakie zapowiadano i nagłaśniano w mediach. Polskie media liczyły na spektakularne zamieszki w związku z zapowiedzią przeniesienia krzyża, postawionego tam po wypadku lotniczym pod Smoleńskiem. Media, które podgrzewały atmosferę od samego początku, nie zawiodły telewidzów i przedstawiły "na żywo" w swoich programach telewizyjnych i radiowych relacje z pojedynku między służbami porządkowymi a grupą osób nie pozwalającą na przeniesienie tego krzyża do kościoła św. Anny.
Grupa osób broniących tego krzyża przed przeniesieniem do kościoła, również nie "rozczarowała" mediów i postawiła na swoim, a przedstawiciel kancelarii prezydenta RP odstąpił od wcześniej uzgodnionych ceremonii przenoszenia krzyża do kościoła.
Natychmiast po tym wydarzeniu media przystąpiły do komentowania tego zajścia. Media lewicowe i liberalne nie kryły słów potępienia i oburzenia. Europejskie media reprezentujące lewicę, walcząc z kościołem, "stoją" na straży moralności ludzi wierzących, same nie wierząc. Media lewicowe wręcz śledzą moralność ludzi wierzących, wytykając im ich religijne słabości. Ich bezkompromisowe oskarżenia w stosunku do ludzi wierzących przypominają "ateistyczną inkwizycję". Nieliczne i w Polsce słabe media prawicowe nie mogły zdecydowanie bronić obrońców krzyża, ponieważ jego przeniesienie było wcześniej uzgodnione z przedstawicielami Kurii warszawskiej i Kancelarii prezydenta RP. Sami uczestnicy tego wydarzenia zostali użyci przez media do wizualnego udokumentowania ich fanatyzmu i warcholstwa . Efekt propagandowy został osiagnięty przez media lewicowe i fachowców od public relations z PO.
Telewizje przekazały we własnych programach dziesiątki wywiadów z uczestnikami tego zajścia. Padały silne epitety , nieprzemyślane słowa potępienia kapłanów i deklaracje fanatycznej determinacji w obronie tego krzyża. Służby porządkowe użyły nawet gazu łzawiącego w celu powstrzymania napierających osób na barierki oddzielające strony tego konfliktu. Po zakończeniu relacji sprzed pałacu prezydenckiego wiele godzin poświęcono na komentowanie tego, jak to określono, godnego pożałowania widowiska.
Tak to w czasach "dyktatury" mediów przedstawiają się relacje między władzą , a społeczeństwem. W czasach medialnych inaczej wyglądają konfrontacje demokratycznie wybranej władzy z wyborcami niż to bywało w PRL-u. Przed wyborami politycy przedstawiają się teraz jako słudzy ludu, a po wyborach władza reprezentuje tylko siebie i oligarchię finansową. Wyborcy są manipulowani przez reżyserów siedzących przed monitorami w studiach telewizyjnych i mają tylko prawo do przeżywania katharsis jako kibice starannie przygotowanych widowisk, które pozornie wyglądają na żywiołowe. Siła tych emocji przekłada się póżniej na procenty poparcia w ankietach sondażowych.
Właśnie rozpoczyna się przyśpieszona przez katostrofę kadencja prezydenta Bronisława Komorowskiego. Spór jaki obserwowaliśmy przed jego pałacem nie okazał się jednak nadzwyczajnym dramatem, nikt w tym czasie nie zginął , a nawet nie odniósł dotkliwych obrażeń.
Jeżeli pięknoduchów komentujących to wydarzenie w mediach rażą okoliczności i przedmiot sporu,to w porównaniu z tym co się w tej chwili dzieje na świecie, te warszawskie spory nie są ani nadmiernie fanatyczne, ani też zaściankowe. W porównaniu do Parady Miłości w Niemczech, gdzie szukający perwersyjnych przeżyć tłum stratował dziesiątki osób na śmierć, a poranił setki, to każda polska "zaściankowa" demonstracja jest prowadzona na przyzwoitym poziomie, niedostępnym już w zachodniej UE. Na południu Francji w czasie zamieszek, strzelano z pistoletów maszynowych do policjantów, a dziki tłum palił samochody i demolował miasto. Skąd więc się biorą tak radykalne opinie o polskich demonstrantach. Te opinie biorą się z kompleksów wobec sąsiadów. Tych z zachodu przyjmuje się w Polsce na kolanach, a tych ze wschodu traktuje się w Polsce protekcjonalnie.
Politycy rywalizujących ze soba ugrupowań politycznych, znając te polskie kompleksy, manipulują opinią publiczną, próbując zjednać dla siebie tych, którzy w dyskusjach politycznych posługują się tym prostackim stereotypem. Połączenie okoliczności tragicznego wypadku lotniczego pod Smoleńskiem z próbą okazania szacunku dla ofiar, stało się łatwym celem manipulacji przez opozycję i przez partię rządząca. Obie strony posługując się żenującymi argumentami komentują zachowanie strony przeciwnej, zapominając o wstydzie. Część ludzi uczciwych przeżywa traumę po katastrofie, ale wielu jest zwykłymi gapiami. Politycy bawią się cynicznie wszystkimi uczestnikami tego teatru dell'arte. Kto ostatecznie zwycięży w tym pojedynku politycznym prowadzonym pod krzyżem, to przekonamy sie już w czasie najbliższych wyborów.
Kiedy media transmitowały i komentowały to widowisko dell'arte, to sejm zajmował się podwyżką podatku VAT, czyli przyszłą podwyżką cen leków, warzyw , owoców , materiałów budowalnych. W Polsce mogą też zdrożeć wyroby przemysłowe i usługi a nawet podstawowa żywność. Po podwyżce VAT, podatek ten osiągnie w Polsce poziom rzadko spotykany w innych państwach Unii Europejskiej. A miało być inaczej, o czym mówił obecny premier przed wyborami w roku 2007. Politycy są prawdopodobnie genetycznie dotknięci amnezją? Mało który z nich wstydzi się za samego siebie, kiedy przypomina mu się jego własne obietnice wyborcze.
W tym samym czasie, kiedy media transmitowały i komentowały wydarzenia pod pałacem prezydenckim kończyła pracę hazardowa komisja śledcza . Wyniki jej pracy są pod "czułą" kontrolą przewodniczącego komisji z PO. Hazard, agencje towarzyskie, sklepy z dopalaczami dla młodzieży, to nowotwory transformacji. Mimo ich szkodliwości, stały się one przedmiotem nieustającej "opieki" ze strony przedstawicieli polskiego rządu. Mimo protestów ludzi zaniepokojonych rozmiarami demoralizacji młodzieży, obecny, liberalny rząd, umywa ręce. Próba zmiany ustawy hazardowej spotkała się z zastrzeżeniami Komisji Europejskiej, która napisała w liście do rządu w Warszawie, że niektóre zapisy mogą być niezgodne z unijnym prawem ?
Dobrymi intencjami wybrukowane jest piekło, tak mówi polskie porzekadło. Niektóre protesty i inicjatywy ludzi uczciwych mogą przynieść efekty odwrotne od oczekiwanych. Polska na naszych oczach traci suwerenność ekonomiczną i polityczną. Wyborcy PiS, liczyli na tę partię jako reprezentanta przedstawiającego te polskie niepokoje w Sejmie i w Unii Europejskiej. Czy PiS wróci do roli inteligentnej opozycji, czy też będzie dalej grał na emocjach ekstremy politycznej? W przyszłym roku mamy wybory do parlamentu. Na jakiego wyborcę liczą przedstawiciele tej partii ?

5 lipca 2010
www.wojciechborkowski.com


drukuj Wersja do druku