Przekonywać nieprzekonanych ...


Przekonywać nieprzekonanych
Kampania wyborcza powinna się odbywać według zasady zawartej w sugestii, że należy "przekonywać nieprzekonanych ", czyli starać się o poparcie tych niezdecydowanych którzy wahają się na kogo głosować. Okazuje się , że "przekonywanie nieprzekonanych" jest bardzo niewdzięcznym zajęciem, wymagającym dużego wysiłku, więc kampania wyborcza zaczyna się toczyć według starego schematu, ci "już przekonani", kierują apele do tak samo myślących, czyli tych "co już przekonani" i czekają na poparcie tych - "co przekonani byli od samego początku".

Tak to obie strony ścigające się do fotela prezydenckiego okopują się w warownych obozach i wygłaszają opinie, lub się od nich wstrzymują, na temat wypadku lotniczego po Smoleńskiem. Wstrzymywanie się od własnych,pośpiesznych, opinii na ten temat i czekanie na orzeczenie komisji badającej ten wypadek, traktowane jest również jako opinia.

Żadna ze stron, a na placu boju od samego początku było tylko dwu kandydatów, nie przedstawiła własnej wizji prezydentury. Być może kandydaci mają własne wizje, ale po wejściu Polski do Unii Europejskiej margines indywidualnych decyzji prezydenta RP jest bardzo wąski. Zakres takich decyzji określa Traktat Lizboński podpisany przez byłego prezydenta i respektowany przez obu obecnych kandydatów.

To o co będzie się toczyła ta walka? O imponderabilia.
O styl współpracy z rządem, o koneksje europejskie i światowe. O ich indywidualne możliwości zabiegania o przyszłe poparcie możnych tego świata, oraz o przychylność wielkich korporacji dla inwestycji na terenie średniego europejskiego państwa jakim jest Polska.

Który z kandydatów ma większe zalety jako przyszły prezydent Polski? Odpowiedź na to pytanie może nam podpowiedzieć tylko intuicja, ponieważ nie wiemy co kandydaci skrywają pod płaszczykiem ogólnikowych deklaracji zapewniających nas o miłości do Polski. My również kochamy Polskę tak jak oni, lub może więcej.

Oczekując na programy polityczne tych dwu najważniejszych kandydatów jesteśmy cały czas pod wrażeniem nieszczęsliwego wypadku pod Smoleńskiem. Czy ten wypadek przełoży się na wynik wyborczy jednego z kandydatów, czyli brata zmarłego prezydenta, a obecnego kandydata do fotela prezydenckiego ? "Uczeni w piśmie" socjologowie ostrzegają przed pochopnym zakładaniem, że nastąpi takie automatyczne przeniesienie obecnej sympatii do dawnego prezydenta na sympatię do obecnego kandydata. Według mnie, taka możliwość istnieje, jeżeli po drodze do prezydentury nie pojawią się zaskakujące opinie na temat przyczyn tej katastrofy. Wszystko zależy od tego, czy opinie ekspertów będą zgodne z oczekiwaniem wyborców. Czy opinie ekspertów zostaną zaakceptowane przez ogół wyborców, czy też odrzucone jako niezgodne z oczekiwaniami wyborców? Niektórzy wyborcy już od początku "znają" odpowiedź na to pytanie.

A jakie są te oczekiwania wyborców, to zależy od stacji telewizyjnej jaką wyborcy oglądają. Każda stacja ma swoje grono "specjalistów", którzy nie czekali na zakończenie prac komisji, tylko walczyli o "przekonanie już przekonanych" do jedynie słusznej teorii na temat tej katastrofy.

Miejmy jednak nadzieję, że dobrze wykształceni i przygotowani do reprezentowania Polski kandydaci na urząd prezydenta nie będą czekali na nieobliczalne reakcje wyborców, tylko zabiorą się do pracy i solidnej kampanii wyborczej w celu "przekonania nieprzekonanych" do tej wizji prezydentury którą oni zamierzają realizować.

5 maj 2010
www.wojciechborkowski.com

drukuj Wersja do druku