Przeminęło z wiatrem ?


Przeminęło z wiatrem ?

Bezpowrotnie przeminęła już „dziewicza” epoka transformacji ustrojowej w której Polacy mieli złudzenia na odzyskanie pełnej suwerenności. Częścią tej suwerenności podzielono się z Unią Europejską , częścią z NATO, a teraz z tarczą antyrakietową.
Wraz z zamknięciem Olimpiady, zamknął się również okres światowej kooperacji politycznej. Olimpijski spokój nie został dotrzymany, wojny nie zostały przerwane, ani nawet zawieszone na ten oczekiwany czas igrzysk. W czasie Olimpiady jedni podpisywali porozumienia, inni grozili sankcjami lub ustalali nowe granice i tworzyli nowe państwa. Afryka umierała dalej z głodu i z powodu trapiących ją chorób, a w dalekiej Azji wrzało od niepokojów. Nadzieja na normalną stabilizację pozostaje już tylko w listopadowych wyborach amerykańskich i w nowej administracji, której to zmiany oczekują obie strony, tak demokraci jak i republikanie.
Wielu z obserwatorów życia politycznego zaczyna przypominać Rzeckiego z „Lalki” Bolesława Prusa. Sam Rzecki , przyjaciel energicznego biznesmena Wokulskiego tkwił we wspomnieniach z okresu własnej młodości i miał absolutnie nierealną wizję świata. W postępowaniu ukochanego i podziwianego przez niego Stasia Wokulskiego widział polityczne motywacje i dalekosiężne plany, gdy tymczasem sam Wokulski był zupełnie bezradny na widok obiektu własnego zaślepienia w postaci panny Izabeli.
Jak się okazuje w polityce działa ten sam mechanizm. Jedni kochają bez wzajemności, a inni wykorzystują tę miłość i lekceważą naiwność tych co ich kochają. Sami Rzeccy, kibicujący polityce, są zawsze tacy sami. Oni widzą te „zaloty”, jako pasmo przemyślanych decyzji, gdy tymczasem są one najczęściej szeregiem dość przypadkowych działań z których wynikają nieporozumienia i powody do zmartwień.
Polityczni aktorzy w świecie w którym przyszło nam żyć, są coraz bardziej cyniczni. Co prawda, to nie oni wymyślili cynizm, ale dzięki mediom możemy ich teraz oglądać z bliska i najczęściej wyglądają oni bardzo nieciekawie.
W krajach praktykowanej demokracji możemy oglądać tych politycznych aktorów również w parodiach pokazywanych w telewizyjnych show. Ta „medialna demokracja” to jest dopiero ciekawostka przyrodnicza. Jeżeli przypadek sprawił, że na miejscu przywódcy politycznego pojawia się człowiek niegodny tego miejsca, to media pokazują nam tego osobnika w ujęciach go ośmieszających w taki sposób, że oglądający to telewidz może się poczuć dowartościowany widząc nielubianego polityka pod pręgierzem krytyki.
Jednak to złudzenie jest jedyną pociechą dla telewidza, ponieważ to „wyśmiewanie” w żaden sposób nie dotyka ośmieszanego polityka , który dalej robi to co jemu się podoba i nie zamierza robić tego, co powinno służyć jego wyborcom. Wolność mówienia i wyśmiewania polityków nie zmienia tych nieudaczników w aniołów, ani nie zmienia ich na innych polityków. To jest paradoks demokracji uprawianej od kilkudziesięciu lat w okresie supremacji mediów wizualnych. Wolność jest i pozostaje w telewizji oraz w możliwości wyrażania osobistych opinii. Tylko te opinie nie przekładają się na polityczne decyzje. W sprawach ważnych nikt nie zamierza pytać narodu o zdanie, chociaż to podobno naród jest suwerenem. W sprawach o małej wadze, chętnie zasięga się opinii lokalnej społeczności. Telewizja poinformowała nas w tym tygodniu ,że radni Olsztyna zapytają się w referendum, czy mieszkańcy życzą sobie prezydenta, któremu zarzuca się czyny niegodne. W tak drobnych sprawach używa sie referendum jako podstawy do podejmowania decyzji, ale w sprawach istotnych unika się referendum, jak diabeł święconej wody. Tak właśnie wygląda współczesna demokracja w praktyce.
Politycy nie dotrzymują obietnic wyborczych i nie ponoszą za to żadnych konsekwencji. Politycy zmieniają partie i poglądy, ale nie odpowiadają za to przed narodem. Co nam pozostaje zwykłym zjadaczom chleba ? Nam pozostaje wiara, że zbiorowa mądrość narodu jest ponad propagandowymi sztuczkami manipulatorów opinią publiczną.
Nasze naiwne pytania pozostają zawsze aktualne : Czy najbliższe lata przyniosą nam zimną wojnę , czy też wrócą nam nadzieję na międzynarodową współpracę w ważnych dla świata problemach ? Czy politycy polscy pamiętają o co walczyła „Solidarność” i jakie były motywacje zbiorowego wysiłku walczących robotników? Czy znowu będziemy skazani na powrót znanego nam z PRL-u podziału, na „my” i „oni” ? Czy politycy polscy nie utracili kontaktu z rzeczywistością i zdają sobie sprawę z geopolitycznego miejsca w jakim Polska jest od tysiąca lat ?

27 sierpnia 2008
www.wojciechborkowski.com


drukuj Wersja do druku