"Owoce" polityki Platformy


Platforma zbiera owoce własnej polityki

Platforma zaczyna zbierać owoce własnej polityki. Dla większości Polaków bezsensowna była deklaracja słowna premiera Tuska przyrzekająca restytucję mienia utraconego w wyniku zmian ustrojowych w Polsce, które były konsekwencją II wojny światowej. Korzystając z tej okazji, lider mniejszości niemieckiej w Polsce, Henryk Kroll porównał w TVN 24, emigrację Żydów, po, jak się wyraził, antysemickiej nagonce w Marcu 68, do emigracji obywateli polskich, którzy w ramach akcji łączenia rodzin emigrowali do Niemiec w latach 70-tych i 80-tych XX wieku. Wypowiedzi Krolla zamieścił opiniotwórczy „Frankfurter Allgemeine Zeitung” i tym samym uzyskały one status głosu mniejszości niemieckiej w Polsce. Pan Henryk Kroll barwnie opisał zjawisko, które jakoby miało miejsce w tym czasie, cytuję: „To na obywatelach polskich narodowości żydowskiej ćwiczono to, czym w latach 70-tych poczęstowano Niemców” – mówił w TVN 24.
No i wyszło szydło z worka, Henryk Kroll, jakby w porozumieniu z premierem Tuskiem, próbuje wytworzyć atmosferę polskiej winy za skutki II wojny światowej. Kroll powiedział, że zwróci się do rządu polskiego, czyli do pana Tuska, aby ludziom, którzy po wojnie zachowali polskie obywatelstwo, ale potem pod przymusem wyjechali z kraju i musieli pozostawić swój majątek, zrekompensować straty tak samo, jak innym polskim obywatelom. W XXI wieku, po odejściu kilku pokoleń i upływie dziesiatków lat budzą się upiory ostatniej wojny wywołane przez polityków, którzy do rządu weszli na plecach robotników ze Stoczni Gdańskiej. Do tej grupy dołączyła minister Junczyk-Ziomecka z Kancelarii Prezydenta. Ta pani w wywiadzie dla Polityki, także potwierdziła, że Polska ma zobowiązanie finansowe wobec byłych obywateli II RP. Skąd te polityczne „figury” będą brały pieniądze, jeżeli wyniki ekonomiczne Polski za miesiąc marzec zapowiadają nadchodzący kryzys. Czy Polska zasłużyła sobie na taką serię politycznych cienkich Bolków, jakich nam w nadmiarze zafundowała transformacja? Gdybym nie mieszkał w Polsce i nie był świadkiem tamtych lat, to bym musiał uwierzyć panu Krollowi, premierowi Tuskowi i minister Junczyk-Ziomeckiej. Młodzi ludzie, którzy czytają polskie gazety, lub oglądają telewizję i tylko z tych źródeł czerpią informacje o tym okresie, są wręcz indoktrynowani przez media mówiące po polsku.
O tym, kto gada w telewizji decydują przecież właściciele mediów. To oni dobierają sobie ludzi do prowadzenia politycznego show.
Niektórzy medialni „mąciciele” są niezatapialni, zaczęli praktykować w rzeczywistości PRL-owskiej, byli gwiazdorami na emigracji i są dalej wodzirejami w III RP. Dla równowagi informacyjnej jestem jednak zmuszony do opowiedzenia drobnego epizodu jaki przydarzył mi się w czasach wczesnej młodości, a który ilustruje opowieści Henryka Krolla.
Na mojej małej uliczce na której mieszkałem w Łodzi, mieszkali również państwo S., którzy skorzystali z tej umowy pomiędzy PRL – NRF i wyjechali na początku lat 70- tych do Niemiec. Synem pana S. obywatela polskiego powszechnie szanowanego, był mój kolega Ryszard S.
Jego żoną została siostra mojego kolegi i ona później również wyjechała do Niemiec. W roku 1972, Ryszard S. zaprosił nas, to znaczy mnie i swojego przyszłego szwagra Włodka K. do Dusseldorfu. Tam, razem z moim kolegą Włodzimierzem K. byliśmy w gościnie u państwa S. przez miesiąc czasu. Ta ich emigracja do Niemiec nie miała nic wspólnego z tym o czym bajdurzy lider mniejszości niemieckiej Henryk Kroll.
W roku 1972 młodszy od nas Ryszard S., który emigrował z ojcem, miał już w Dusseldorfie własny samochód o którym mógł w Polsce tylko marzyć, a dobrze zorganizowane Niemcy znakomicie prezentowały się na tle polskiej biedy. Jednak po paru latach Ryszard S. , wraz z własną żoną Krystyną wrócili do Łodzi, gdzie kupili mieszkanie. Powodem ich powrotu była samotność i poczucie izolacji w Niemczech. Jak się okazało i w Polsce nie zamieszkali zbyt długo, kiedy zachorował w Dusseldorfie ojciec Ryszarda S. wrócili tam na stałe. Co ta historia ma wspólnego z bredniami pana Krolla ? To warunki bytowe, bez porównania lepsze na zachodzie Europy, decydowały o wyborze miejsca zamieszkania. Politycy i ich porozumienia otwierały tylko furtki dla tego typu emigrantów. Jako ciekawostkę przytoczę tu jeszcze jeden epizod, bardzo charakterystyczny. Przebywając w Niemczech, czyli w „wolnym świecie”, a był to rok 1972, postanowiliśmy z kolegą Włodkiem K., że spróbujemy życia za żelazną kurtyną i wyjedziemy na stałe do USA.
W tym celu udaliśmy się do ambasady amerykańskiej w Bonn i poprosiliśmy urzędnika ambasady o pomoc i umożliwienie nam załatwienia tam formalności. Mój znakomity kolega Włodek K. był już w tym czasie asystentem na UŁ. Urzędnik po wysłuchaniu jego prośby, polecił nam udać się do Warszawy i tam załatwiać formalności. To, co dla nas okazało się nieosiągalne, było zupełnie proste dla emigrantów Marca ‘68 i tych z lat 70 –tych , o których mówił Henryk Kroll.
Po latach dorabia się do tamtych dat, polityczną nadbudowę propagandową i powstają historie z dreszczykiem w stylu Marzec’68, czy „interpretacje” Krolla dotyczące lat 70-tych.
To, że tak się dzieje, jest jednak niezręcznością i winą polityków polskich, którzy plotą trzy po trzy i uplatają bicz na własny tyłek. Jaki cel im przyświeca? Dlaczego poniżają naród polski ulegając naciskom politycznym i nieuzasadnionym żądaniom. Granice w Europie i podział wpływów uregulowały decyzje konferencji Poczdamskiej w roku 1945.
Próba rewizji tych porozumień jest wielkim nieporozumieniem polskich polityków którzy obecnie sprawują władzę. Za ten stan rzeczy współodpowiedzialni są również koalicjanci Platformy czyli politycy PSL, dzięki którym premier Tusk może popełniać kolejne błędy.
Czy normalni Polacy to widzą, czy też zupełnie stracili zainteresowanie deklaracjami polityków, którzy w Polsce mają bardzo złą opinię, jako grupa koniunkturalnych karierowiczów ?
Czym to się skończy, zobaczymy.


21 kwietnia 2008
www.wojciechborkowski.com


drukuj Wersja do druku